piątek, 3 grudnia 2010

Przygodę czas zacząć & Rozmowa kwalifikacyjna

Oto pierwszy wpis do bloga, który opisuje życie pewnego barmana pochodzącego z Tarnowa, który ma fascynujące przygody związane z barmaństwem. Barmański król rock'n'rolla - na razie dopiero zaczyna i wykonuje pierwszy krok w tym zawodzie i pewnie zdarzy mu się sporo błędów oraz "porażek" ale szybko się uczy i dziękuje za feedback nadal idąc do przodu. Nigdy nie poddaje się i wierzy w sukces i że dotrze tam gdzie chce pomimo narastających przeciwnościami losu. Wytrwałość i cierpliwość to cena sukcesu!

Życie cały czas przyciąga mi okoliczności, które spowodują, że spełnię się zawodowo.
Słucham sobie muzyki a tu nagle jakiś obcy numer do mnie dzwoni. Myśląc, że to zabłąkana niewiasta, która pomyliła liczby i przypadkowo spotyka księcia na koniu, który nim nie jest ale z chęcią ją pozna i umówi się na kawę. Odbieram i mówię
"heeej" z uśmiechem i faktycznie słyszę kobiecy głos i zanim moje fantazje zaczęły się budzić i tworzyć obrazy w moim umyśle powiedziała mi czy to faktycznie ja z tego CV, które dałem - wymieniła swój lokal ale tak szybko powiedziała, że usłyszałem tylko końcówkę czyli "CV" i już wiedziałem, że z nią bliższej relacji nie będzie i wszystkie fantazje sypnęły się jak makiem zasiał, bo czułem co się za chwilę stanie i raczej będę mówił do niej na per Pani czy "Szefowo". Tak, zadzwoniła do mnie, bo dostała CV - jak wszystkie puby, bary, lokale, restauracje, kawiarnie i night cluby w Tarnowie gdzie pewnego dnia wydrukowałem 20 CV i pewną zimową noc wszędzie porozdawałem te karteczki w lokalach gdzie były widać lady barowe.
Pytała się mnie czy studiuję czy gdzieś pracuję i kiedy można było ze mną spotkać i porozmawiać. Odpowiedziałem myśląc w głowie "ja pierdole czemu akurat miałem ochotę na powiedzenie "heeej" w takim ważnym telefonie" modląc się, żeby uznała to za fakt tymczasowej pozytywnej fazy młodego człowieka, który chcę się tylko dobrze wyszaleć. Po rozmowie popatrzyłem na pulpit swego komputera jak Marek Posłuszny - flair bartender z pierwszej Edycji Mam Talent gdy z jego przyjacielem Tomkiem Małkiem na luzie rzucali butelką i shakerem a ja wtedy nie uświadamiałem sobie, że w przyszłości sam będę takie coś robił... jak Marek Posłuszny robi drinka w barze uśmiechając się specyficznie do mnie (no dobra do aparatu) i wtedy tak patrzyłem na to mówiąc, że wiedziałem, że mi się w końcu uda ruszyć w kierunku mojej przygody życia ale nigdy bym nie przypuszczał, że to się zdarzy tak szybko i to przed nowym rokiem... Wysłałem sms'a do Rendiego opowiadając co się stało i zadzwonił do mnie Mistrz Słowa dając rady co mam robić podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Dodam, że to mój pierwszy raz - przypuszczałem co mam robić i jakie rady będą ale czasem ktoś musi mówić do mnie sto razy żebym w końcu załapał o co biega. Krótko mówiąc podczas rozmowy - bądź sobą, to tylko zwykła rozmowa, zaprezentuj swoje zasoby i zainteresowania, mów z pasją i tak dalej i tak dalej.
Zdjęcie jakie dałem na pulpit





Następnego dnia budzę się i myślę sobie, że znów miałem wstać o 7 a wstałem o 10...
Umówiłem się na rozmowę o godzinie 11-12 - miałem jechać autobusem "24" o 10:35 ale pojechałem o 11:20 - moja pasja do spania kiedyś mnie zabije...
Przed rozmową rozkręciłem się soundtrackiem od . Ocean's twelve zwany The a la menthe.
Idę sobie spokojnie przez główną ulicą Tarnowa ciesząc się, że jest śnieżyca i wszędzie jest biało. Swoją przygodę życia zaczynam w klubie "Kaskada" na ul. Pl. Kazimierza 4. Wchodzę sobie przypominając jak pewnej nocy przychodząc tutaj zapytałem się dość ładnej barmanki czy można dać CV. Skierowała mnie do szefa, który także prowadzi kantor który jest sprytnie połączony z barem. Chciałem dać CV ale on prosto z mostu powiedział, że nie szuka pracowników. "Rozumiem, że ma Pan pewnie pełno pracowników przy barze i wszystkie miejsca są zajęte ale jak dam Panu CV na wszelki wypadek gdyby jednak Państwo szukali pracowników to proszę dzwonić". Dałem CV przez utwór gdzie się wypłaca pieniądze w kantorze i ledwo się zmieścił i wyszedłem myśląc "nigdy więcej tu nie przyjdę" wierząc, że akurat ten Pan miał tymczasowy zły humor i w sposób niemiły i zimny się do mnie zwraca, bo może coś niestrawnego zjadł albo był zmęczony. I to był ostatni lokal w którym bym się spodziewał oferty pracy a teraz stoję przed nim i wchodzę do środka zastanawiając jak to możliwe, że zaledwie tydzień temu nie szukali pracowników a przychodzę tu w sprawie pracy. Wchodzę do lokalu i podchodzi do mnie barmanka mówiąc, żebym poczekał na szefową oraz trzepnął włosy ze śniegu. Zbyt biało na dziś. Czekam wierząc, że zawsze wyjdę na plus. Jakby nawet szefowa wyrzuciła mnie z baru krzycząc, że takiego bałwana w życiu nie widziała (a trzepnąłem włosy ze śniegu!) to tak wyjdę na plus bo będę wiedział jak dyskutować i rozdziewiczyłem się jeśli chodzi o rozmowy kwalifikacyjne. Za drugim razem zawsze lepiej wychodzi i wie czego człowiek się może spodziewać. Przyszła młoda kobieta - powiem, że atrakcyjna ale nie w moim typie i pewnie starsza ode mnie. Jest tu szef, a męską sprawą jest zarabianie pieniędzy więc prowadzi kantor i jest szefowa, która prowadzi bar i kobiecą sprawą jest dekorowanie wnętrza i tworzenie nastroju w lokalu. Nie wiem czy są małżeństwem czy współpracują ze sobą teraz to się nie liczy. Usiedliśmy i zaczęła mnie pytać - podstawowa sprawa doświadczenie zawodowe czy byłem za barem. Jestem człowiekiem szczerym i powiedziałem, że miałem kursy i uczyli mnie podstawowe rzeczy i praktyki miałem w Machowej ale jako kelner ale za to byłem za barem i podstawowe rzeczy jak sprzątanie baru to opanowałem. Starałem się naturalnie wziąć rapport z nią. Powiedziała, że szuka człowieka, który jest uczciwy, szczery, otwarty dla klientów oraz roztargniony (oops będzie problem). Dodała, że jest tu kobieta, która od 4 dni ale się nie sprawdza jako barmanka i nie ma tego "czegoś". Wejdę na okres próbny i zobaczy jak mi się powiedzie i moja edukacja potrwa 1-3tyg jak mi się spodoba w sensie "nadaję się chłopak do roboty". Powiedziałem jej szczerze, jak zobaczy jakieś błędy i cechy osobowe, które nie nadają się w pracy przy barze to niech mówi mi wprost, cały czas się uczę i wiadomo, że popełniam błędy i czasem się potknę i jak nawet nie mam tego "czegoś" to pracuję nad tym, bo wierzę, że da się to wypracować wciągu kilka dni/tygodni/miesiące/lata (niepotrzebne skreślić) i nikt mi nie przeszkodzi do samorealizacji. Opowiedziałem o swoich planach, że chcę realizować się jako barman i dopiero robię pierwszy krok w tym kierunku i zarobione pieniądze oszczędzam na kursy barmańskie I-stopnia w MSBiS w Krakowie i zbieram także na 2tyg kurs w Flair Factory, którzy będą mnie uczyć sztuki flair barmani, którzy wystąpili w I Edycji Mam Talent. Zapytała się jaki jestem... opowiedziałem, że jestem w grupie w której uczymy się świadomej komunikacji więc pomoże to w rozmowie z klientami i budowaniu pozytywnej atmosfery i dzięki temu klient będzie chciał wracać ponownie do baru, bo czuł się dobrze. Jestem otwarty na nowych ludzi (nie chciałem powiedzieć, że spokojnie podchodzę do nieznajomej kobiety na ulicy mówiąc, że chcę ją poznać, bo może by mnie uznała za nienormalnego gościa, który chcę podrywać klientki) i mam spory dystans do siebie, że jak np. pijany facet zacznie do mnie najeżdżać wymyślając największe obelgi dotyczący mnie to jestem w stanie być spokojny poprosić żeby wyszedł a nie użył agresji i słownych sprzeczek. Dodałem, że jak Pani do mnie powie pewne rzeczy (chodzi o krytykę) to szczerze będę słucham i przemyślał co robię źle, żeby następnym razem wykonywać to dobrze. Zapytała czy znam przepisy/drinki. Opowiedziałem jej, że przyglądając pracy przy barze barmani używają książki gdzie są napisane skład drinków ale... Pani pokiwała głową i dodała, że każdy barman powinien znać drinki na pamięć plus własne. Szczerość mnie zabije :D powiedziałem, że oczywiście rozumiem ale nie miałem szansy nauczyć się tego ale bardzo pragnąłem tego i mam nadzieję, że przez ten okres próbny nauczę się wszystkich drinków na pamięć i będę umiał w małym paluszku. Powiedziała, że zadzwoni do mnie i albo będę miał jutro od 17.00 albo po niedzieli mam przyjść i mnie wszystko nauczą. Podziękowałem jej za szansę a Pani się uśmiechnęła i powiedziała, że jeszcze nie ma za co dziękować. A tak jej jestem wdzięczny za zaufanie mi oraz danie szansy na realizacje zawodowo i nie ważne jak wyjdzie... czy będę pracował czy dostanę kopniaka w tyłek z baru lądując twarzą w śniegu tak czy siak wychodzę na plus i zdobędę cenne doświadczenie i czegoś nowego się nauczę. Więc jeszcze raz dziękuję Szefowo!

PS: Po rozmowie poszedłem do Rendiego domu (ale chałupa) opowiadając co się zdarzyło. Z okazji, że wyszło zajebiście wypiliśmy herbatkę. Na koniec mnie tak skurczybyk zahipnotyzował, że słyszałem słonie na korytarzu!


7 komentarzy:

  1. Hmm... Jeszcze nie zacząłeś na dobre a już masz jakieś niesamowite przygody :O
    Liczę że cię przyjmą i będziesz siedział za barem bajerując jakieś laski jako najszczęśliwszy barman na świecie :) Trzymaj tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te barman ile już dziś wypaliłeś "trawy" za barem ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe ciekawe ;) powodzenia dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałem całe ! Mikulew powodzenia mam nadzieję, że Ci się uda. I mogłeś powiedzieć, że kręcisz długopisem Oo

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chciało mi się całego czytać, props za napisanie

    Maksym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Noo Mikulewie zazdroszczę Ci przygód ;] Szczęścia w barmaństwie. Trzymaj się chłopie ;]

    OdpowiedzUsuń

Proszę pamiętać o napisaniu swojego pseudonimu pod komentarzem jak nie masz konta