poniedziałek, 6 grudnia 2010

Szklanka w połowie napełniona...

Alfred Korzybski (1879-1959), polski filozof, twórca tzw. semantyki ogólnej, napisał kiedyś:

Mapa nie jest terenem. Pokazuje nam drogi naszego przeznaczenia, ale nie mówi o przeszkodach, objazdach, dziurach na drogach itp. Podobnie jest z mapą perfekcyjnego życia, którą nosimy w naszych głowach w postaci filozofii.

Ten cytat jest odpowiedzią co dzisiaj doświadczyłem. Od rana trenuję flair od kilku godzin i po prostu już chciałem to rzucić ponieważ 1000 próba wykonania danej rutyny mi nie wychodziła - taka prosta rutyna a tyle prób, żeby raz dobrze wyszło a co dopiero przy występie na żywo! Nie byłem zadowolony z siebie, że pomimo tyle godzin spędzonych z butelką i shakerem efekty są mierne a postęp w flair powolny. Wtedy poczułem złość z frustracją do samego siebie i zrozumiałem, że czas włączyć relaksacyjną muzykę (soundtrack z gry Wiedźmin najlepszy!) usiąść spokojnie na fotelu i
się uspokoić oraz rozluźnić a szczególnie poobserwować własne myśli, które powodują stres i napięcie w ciele. Wtedy wziąłem książkę Colin P. Sisson "Podróż w głąb siebie" otworzyłem ją i akurat na tą stronę z tym cytatem trafiłem. I zrozumiałem.
Mam mapę - wyobrażam sobie siebie jako flair bartender rzucam sobie na luzie shakerami jednocześnie tańcząc z butelkami ciesząc się, że robię to co kocham. Efektem ubocznym są owacje, aplauz i radość z tego, że daję rozrywkę innym ludziom tym extremalnym sportem manualnym. Wyobrażam sobie fascynujące przygody z wspaniałymi ludźmi, nowe znajomości nie tylko w środowisku barmanów, okazje do poznania interesujących i otwartych na dowolną relacje seksownych kobiet oraz innych ciekawych osobowości, które nawzajem pomagamy w realizacji samego siebie. Świetna zabawa, pozytywna atmosfera, czas w ogóle przestaje istnieć, płyniemy z rzeczywistością i każda chwila staje się niezapomnianym momentem. Pracowanie za barem, która nie jest pracą tylko świetnym spędzeniem czasu czego efektem ubocznym są pieniądze, które są świetnym środkiem do rozwoju i rozrywki (zgodnie z przekonaniem "Zarabianie pieniędzy jest efektem ubocznym pracowania z pasją"). Jest to jedna strona medalu jednak rzeczywistość mówi inaczej. Jest to możliwe do zrealizowania ale koszt jest jeden: nie poddawaj się! Rzeczywistość mówi: sukces osiąga się małymi kroczkami - dużo pracy i monotonnego treningu. Pokazuje nam drogi naszego przeznaczenia, (moje marzenia które napisałem powyżej) ale nie mówi o przeszkodach, objazdach, dziurach na drogach (sporo poświęconych godzin nad wyćwiczeniem do perfekcji rutyn, monotonne codzienne treningi, miliony upadków butelki i shakera, poświęcane godziny nad doszlifowaniem stylu, ćwiczyć ćwiczyć ćwiczyć). Na dodatek nie wiadomo czy się to spełni - nie ma na to gwarancji, zaryzykowałem wszystkim, idę w nieznane, nie wiem czy "nagroda" zostanie osiągnięta ale dla mnie wystarczającą nagrodą jest to, że wziąłem swoje życie za swoje bary i poszedłem drogą serca co mi od dawna informowała tylko bałem się trzymając się w strefie komfortu dla poczucia bezpieczeństwa. Odkąd zaryzykowałem i zacząłem żyć tak jak ja chcę i robić to co pragnę i realizować cele co chcę w swoim żywocie spełnić nagle życie się mi zmieniło a to dopiero pierwszy przedsmak! Czuję w kościach nowe możliwości wystarczy tylko iść tam gdzie się człowiek lęka - lękam się przed czym? Przed zmianą? Przed nieznanym? Przed samym sobą? Przed stratą?

Musisz zrozumieć, że w rzeczywistości najprawdopodobniej niczego nie straciłeś. Powinieneś też zdać sobie sprawe z faktu, że tak naprawde dopiero musisz coś stracić: fałszywe przekonanie.

 

Znalazłem te zdania na facebooku (dzięki Sebastian Popławski) i następna odpowiedź do mojej obecnej sytuacji i rozwiązanie problemu, który miałem czyli strachem, że zostanę żebrakiem w przyszłości, że mi nic nie wyjdzie i że straciłem coś w życiu tylko dlatego że nie słuchałem mamy a babcia dobrze mówiła, że powinienem zostać malarzem czy architektem i iść w kierunku artystycznym.


Z drugiej strony - zadzwoniłem do szefowej i powiedziałem czy mam się stawić przy barze. Odpowiedziała, że zadzwoni do mnie, bo jak na razie barmanka za którą miałem wejść dobrze sobie radzi. Zapytałem się kiedy wejdę za bar czy w tym tygodniu czy w następnym, odpowiedziała, że nie wie więc ostatnie zdanie było takie, że poprosiłem, żeby zadzwoniła do mnie jak będę potrzebny... Opowiedziałem o tym mojemu tacie i powiedział, że mnie zwodzi - w grzeczny sposób ale zwodzi. Więc sytuacja jest taka - nie wiadomo, albo wejdę w tym tygodniu albo w następnym albo w ogóle z naciskiem wg taty filozofii na to ostatnie.
Rozumiem szefową i nie jestem na nią zły (ba, jestem wdzięczny za rozmowę!) jakby miała pełno kandydatów i jedno stanowisko za barem i wybrała kogoś najbardziej doświadczonego to ci co odpadli to z grzecznością powie "zadzwonimy do Pana". Choć to są haluny, bo nie wiem jaka jest sytuacja i czemu dzisiaj nie byłem za barem - dlatego wolę być w stanie niewiedzy zamiast niepotrzebnie filozofować więc co mogę zrobić teraz?

Ja jak widzę szklankę do połowy napełnioną wodą to widzę połowę napełnioną a nie połowę pustą więc pomyślałem co mogę zrobić w tej sytuacji? Doświadczyłem, że rozmowa kwalifikacyjna jest zwykłą rozmową i nic strasznego w niej nie jest - nie zabiła mnie, nie groziła śmiercią, nie wyciągnęła pistoletu i strzeliła w brzuch, żebym wykrwawił się na śmierć albo jak na kreskówkach wzięła za kark i kopnęła w mój kuper na chodnik. Tylko szkoda, że nie byłem za barem - nawet gdyby mnie wywalili po tygodniu, bo się nie nadaję - mnie by to wisiało - ważne że byłem za barem i doświadczyłem barmańskiego stylu życia! 
Jak nie w tym roku to w następnym roku... ale do rzeczy... co mogę w tej sytuacji zrobić? Tylko jedno
OSTRO ĆWICZYĆ FLAIR I DOKSZTAŁCAĆ WIEDZĘ NA TEMAT ALKOHOLI!
Tyle z mojej strony i od rana z przerwą na obiad oraz sikanie wykonując te czynności.
Dziękuję, dobranoc

3 komentarze:

  1. Fajnie bedzie kiedys wejść do przypadkowego baru gdzies w świecie i zobaczyć Ciebie za ladą ;d i potem pogadać o różnych dawnych sprawach :-D mam nadzieje że to się spełni, trzymaj się :]

    musk

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Gdzie w Tarnowie mozna zrobic kurs barmanski 1 stopnia i ile kosztuje jak ktos sie orientuje napisz na gg 11564270

    spoko blog zycze powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. cóż to za wieśmen w zielonej bluzie? Miiiikul kolejny krok nazywa się błazeńsko, ale popracujemy nad stanem zwanym stylem (będę go opanowywał na dniach z koleżanką ;p )

    OdpowiedzUsuń

Proszę pamiętać o napisaniu swojego pseudonimu pod komentarzem jak nie masz konta