W piątek zdarzyła się ciekawa sytuacja.
Wsiadłem do autobusu i zauważyłem, że z przodu jakaś babka przeklina.
Postanowiłem pójść tam i usiąść blisko niej ale nie koło niej. Widzę, że
siedzi sama i mówi do siebie. Myślę sobie "co za odwaga! uzewnętrznia
swoje dialogi wewnętrzne!". Z drugiej strony myślę, że każdy zarówno ja
mówię do siebie w środku więc uważanie, że ona jest dziwna, bo mówi do
siebie jest bez sensu, bo ona różni się od innych tym, że wymawia to na
głos.
Zauważyłem, że przyciągają mi uwagę tacy ludzie specyficzni. Pamiętam
jak jakiś koleś zaczął krytykować kierowcę autobusu który się spóźnił i
to wyglądało dla mnie interesująco. Czemu mnie interesuje jak ktoś
krytykuje kogoś z góry na dół? Lubię posłuchać jak ktoś miesza kogoś z
błotem - oczywiście nie mnie. Wolę być cichym obserwatorem.
Słuchałem co ona mówi. Wyzywa wszystko i jedzie przekleństwami, że aż
wióry lecą. Wyzywała najpierw rząd i pogodę. A potem przyczepiła się do
jakichś panienek, które siedziały na samym końcu autobusu. Wg niej
trzeba autobus podpalić i będzie żywa pochodnia (zaciekawił mnie fakt
jeśli to zrobi to ona sama spłonie). Wyzywa od kurw i żeby je pozabijać.
Te dziewczyny z tyłu zapewne nic nie słyszały bo były za daleko. W
końcu wyszła, bo nie mogła wytrzymać, bo one będą jechały do samego
Tarnowa i przesiadła się do innego autobusu. Ludzie koło niej i ja
uśmiechnęli się jak wyszła. Popatrzyłem do tyłu i nie mogłem znaleźć jej
obiektu krytyki.
Siedząc z nią jak postanowiłem w pełni słuchać co ma do przekazania to
najpierw pojawiły się dialogi wewnętrzne na tą krytykę. Dialogi obronne,
że po co krytykować? Dialogi pt. ona projektuje i tego nie zauważa. Nie
widzi, że sama się podobnie zachowuje jak ona opisuje te dziewczyny z
tyłu. Przezywa od chamów a sama zachowuje się chamsko. Później
postanowiłem po prostu słuchać. Coś zrozumiałem istotnego. Zacząłem jej
słuchać ze spokojem, bo chciałbym, żeby mój dialog wewnętrzny, które
krytykuje w podobny sposób jak ona tak samo zostałby wysłuchany co ma do
powiedzenia. Ona jest mną kiedy ja dosrywam samego siebie albo kogoś w
swojej głowie. Być wysłuchanym.
Dla krytyka to jest znacząca wartość. Krytykuje krytyk bardziej gdy ktoś
inny go krytykuje z zewnątrz, że go krytykuje i tak powstaje błędne
koło. Jak pozwolę wysłuchać krytykowi co ma do przekazania to nadchodzi
taki moment w który nic mu nie pozostało do skrytykowania. Fakt, czasem
to trwa strasznie długo a czasem w kółko się powtarza zdania jakby nie
miało końca ale nadchodzi taki moment kiedy krytyk zrozumiał, że już
wyraził swoje niezadowolenie na maxa i nie ma sensu inwestować energie w
krytykę. Jak nie można spać ani jeść wiecznie tak samo jest z krytyką.
Wysiedziałem. Specjalnie usiadłem blisko niej, żeby przebywać w takich
wibracjach krytyki. Początkowo uciekałem kiedyś w przeszłości. Nie
chciałem słuchać takich rzeczy, zakrywałem uszy i udawałem, że nie
słyszę uważając, że to jest negatywne i niefajne. Teraz po prostu
siedziałem i słuchałem. To jest jeden z przejawów życia i komunikacji
międzyludzkiej, które nie da się uniknąć i zlikwidować z codzienności.
Nauczyłem się żyć z tym więc sfera krytyki (takiego hejtu a nie
konstruktywnej krytyki), która najczęściej przez ludzi nie jest lubiana i
wspominana została - jak to powiedzieć - wcielona jako element życia
czyli nie chodzę po świecie i mówię "Boże, wszystko kocham oprócz
krytyki" więc żyję tak jakby nie istniało a jak zaistnieje to neguję
celowo się odsuwając od bodźca.
I na samym końcu dodam, że za warstwą krytyki coś się znajduje ukrytego
co było sprytne chowane i nieświadome gdy się krytykowało. Co się
pojawia? Każdemu co innego indywidualnie więc nie będę pisał swojego
przykładu... zapraszam do odkrywania
Przedtym sama bym sie po prostu wkurzyla, ale z Twojej perspektywy jest tez ciekawie. Normalnie uwazamy tacy ludzi za wariatami (chociaz... mi sie wydaje, ze i tak chamsko sie zachowala...), a moze mowia dialogami wewnetrznymi. ;D
OdpowiedzUsuńhm....... zastanawiam sie.....
nad jednym
Słuchając Twojej opowieści zauważyłam, że jednoznacznie nie stwierdziłeś czy rzekoma Pani uzewnętrznia swoje uczucia, ponieważ ktoś realny wywołał w niej frustrację? Czy może ktoś kogo wcale nie było?
OdpowiedzUsuńNusia
mówiła tak przez ładne piętnaście minut na cały głos i przypuszczam, że każda reakcja, która dla nas byłaby "nic nie znacząca" to dla niej byłoby idealnym pretekstem do kontynuowania krytyki
Usuń